|
[...koło życia...] Pośród hałaśliwych tłumów, zainteresowanych kramami osób, przez [...doskonałość...] gwar i wrzwawę da się dosłyszeć słowa zupełnie [...poświęcić...] inne, głos inny niż te mówiące o broni, wychwalające najnowsze tkaninach, zachęcające do kupna świerzych rybach, głos charyzmatyczny i donośny. Gdyby przepchnąć się przez tłum [...krew...], w stronę tegoż głosu, możnaby z czasem, ponad głowami, dojrzeć od czasu do czasu unoszoną w górę pięść [...ból...] i zwieńczenie drewnianego kija wznoszonego ku słońcu , lecz bliżej... [...łzy...]
"Czy widzicie koło które narysowałem na ziemi? Powiedzcie, gdzie jest początek? A gdzie koniec? Aha! Nie możecie odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ na nie odpowiedzi nie ma! Podobno zawsze jest jakiś początek i koniec, lecz tu.. nie ma ani jednego, ani drugiego. Jest jedność!!"
Na lichej, chwiejącej się, drewnianej skrzynce stał mężczyzna o ciemnej karnacji, głowę miał całkowicie łysą, słońce odbijało się od jego spoconej glacy jak od lustra. Od czubka głowy po przestrzeń między brwiami, na całej przedniej części czaszki miał wytatułowane dziwne znaki i symbole. Gęste brwi, ciemne oczy, wydatne wały nadoczodołowe. Po twarzy całymi wręcz strużkami spływał mu pot, lecz ten ani razu go nie wytarał, był tak zaaferowany swą przemową. Co chwilę wznosił ku niebu drewniany kostur, okuty na końcach metalowymi płytkami.
"Tak jak to koło historia nie ma początku ani końca. Zanim nastał nasz świat istniał już inny, a gdy ten się skończy, na jego miejsce przyjdzie nowy, a nasze dusze spadną weń tak pod ciężarem wielkich jak i podłych uczynków! Starajmy się więc by nasze życie pełne tych pierwszych! Starajmy sie żyć szlachetnie, bądźmy życzliwi dla siebie, odnośmy się z szacunkiem do innych, ponieważ to może zaprocentować. Nie wachajmy się poświęcić cząstki siebie, by dać coś innym, nawet bezinteresownie!"
Jasnobrązowa, lekka koszulinka, lekko postrzępiona na brzegach, falowała z każdym ruchem mężczyzny. Coś co miał zawieszone na rzemieniu, na szyi nikło w jej odmętach. Odziany w buroszare, cienkie spodenki, przewiązane w pasie kawałkiem grubego sznura, sięgające prawie do kolana. Na brudnych, czarnch wręcz stopach, plecione sandały. Co dziwne, w pięknej pochwie, za "pas" zatknięty był niespotykany zakrzywiony miecz, o ściętym końcu. Obok niego zaś, w podobnie zdobionej pochwie, wyłaniał się czasami ni to długi sztylet, ni krótki mieczyk. Obydwie te bronie zupełnie nie pasowały do całego wyglądu tego obszarpanego, spoconego, nie grzeszącego czystością człowieka.
Ludzie mijali go bez większej uwagi, czasami ktoś przystanął i posłuchał, lecz chwilę później nikł w tłumie. Mężczyzna wogóle na to zwracał uwagi, przemawiał dalej swym dźwięcznym, niskim głosem. Koło skrzynki leżał mały tobołek, przewiązany rzemieniem. Mężczyzna na chwilę zamilkł, zamyślił się, podrapał się po brodzie, po czym energicznie zeskoczył ze skrzynki. Wydaje się jakby jego mięśnie były zaprogramowane, każde ścięgno jakby pulsowało własnym życiem, a w całości stanowiły jedność. Mężczyzna był niezwykłej atletycznej budowy, jak gdyby rzeźbiony z kamienia i to przez najlepszego artyste. Teraz w słońcu jego opalone ciało świeciło, mieniło się całe od potu co jeszcze bardziej potęgowało efekt jego postury. Wszystko było prawie doskonałe.. prawie..
Sięgnął do tobołka zrobił, zrobił łyka wody (?) ze starego bukłaka (a może tylko zwilżył usta?) po czym równie sprężystym ruchem wskoczył na swoje miejsce na jego mównicy. Spojrzał na chwilę w niebo, zamyślił się, zamamrotał coś pod nosem [..krew, pot, łzy...], po czym znów zaczął grzmieć, równie donoścnie co wcześniej
"Róbmy tak by Pasje były z nas zadowolone, prośmy je o pomoc w każdej chwili zwątpienia. Lecz pamiętajcie, Pasje to nie dobrotliwe bożki i nie zawsze spełnią naszą prośbę, łatwo je rozzłościć, a ich gniew bywa potężny, lecz równie łatwo jest je ułaskawić za pomocą ofiar. Najlepsza ofiara, to ofiara z samego siebie, samodoskonalenie przez ból, łzy i ciężką pracę uszlachetnia, pozwala odnaleźć własne przeznaczenie.. A więc nie bójmy się! Żyjmy pełnią życia! Bowiem wszyscy jesteśmy równi! staniemy się identyczną iskierką życia! Czy jesteśmy Adeptami czy zwykłymi ludźmi, bogaczami czy nędznikami, nie obawiajmy się niczego, nie lękajmy się śmierci, gdyż nasz świat jest jedynie jednym z miliarda innych istniejących równocześnie światów. Kiedy nasze dusze odejdą z tego świata, udadzą się do innego by tam dać nowe życie. Świat materialny jest chwilowy i nie jest istotny dla nieśmiertelnej duszy, na którą nie ma żadnego wpływu. Ten świat nie jest warty żadnych pieniędzy, po cóż nam bogactwa, po cóż piękne stroje, po cóż zamki i pałace? Gdy porzucimy naszą materialną powłokę nie nie zabierzemy tego ze sobą!
Oto droga wszystkich rzeczy, droga, której się musicie wszyscy nauczyć! Droga do doskonałości! Tylko tak odnajdziecie się na tym padole smutku i żalu!
Przemawiam do Was raz jeszcze, zastanówcię się co robicie, czy wasze życie nie jest szare i puste? Co możecie w nim zmienić, aby Wam i innym żyło się lepiej. Uszlachetniajmy siebie..
Krew, ból, łzy...
_________________
|