|
Czy opowiadałam Wam kiedyś o pierwszym pocałunku z Waszym ojcem? Posłuchajcie więc… Dawno, dawno temu, podróżując ku Krwawej Puszczy, zawędrowaliśmy na bagna… Podróż nie była najbezpieczniejsza, ale wtedy byliśmy młodymi, dzielnymi adeptami, niczego się nie baliśmy, bo przecież wszystkim damy radę! Aż pewnego dnia… On pierwszy zauważył spadający meteoryt, skierował się w jego stronę, a my wszyscy za nim… Krater, który to coś stworzyło był ogromny! Sama kula, która spadła z nieba też była duża, i taka piękna… Świeciła perłowym blaskiem, jakby żyła… Byłam wtedy naprawdę narwaną młodą elfką, ciekawiło mnie wszystko, więc – dotknęłam tego. Kijem chyba, albo ręką, nie pamiętam, nie jest to ważne już. Ale kula momentalnie wybuchła! Oblała mnie ta perłowa maź, pojawiły się burzowe wilki, zaczęły ją rozwalać, ja starałam się to z siebie zmyć jakkolwiek, rozebrałam się, wasz ojciec oddał mi swoją koszulę, potem pomógł wilkom zniszczyć TO COŚ…. Wydawało nam się, że to już koniec, że niebezpieczeństwo minęło… Udaliśmy się do pobliskiej wioski, której mieszkańców wcześniej uratowaliśmy. Oni na naszą cześć wyprawili wielką ucztę, och, było cudownie! Bawiłam się jakby miało nie być jutra, i po części – tak właśnie się stało… Obudziłam się w lesie nad jeziorem, był ranek. Nie pamiętałam jak się tam znalazłam, co się działo - ostatnie co pamiętałam, to jak bawię się w wiosce i tańczę. Był ranek, byłam sama... Nie, nie sama, obok mnie leżał mężczyzna, był na granicy życia i śmierci, próbowałam mu pomóc, opatrzyć go, ale bezskutecznie… Byłam sama, a co gorsza – rosło we mnie przekonanie, że to ja zabiłam tego mężczyznę! Byłam prawie pewna, że ta maź, która mnie oblała, naznaczyła mnie… Po nieudanej próbie wyrecytowania wiersza, moje podejrzenia zamieniły się w pewność… Co gorsza, czułam, jak w moim brzuchu zaczyna rosnąć dziecko horrora! Och, dzieci, nigdy w życiu się tak nie bałam! I nigdy nie czułam się tak bezradna. Jedyne, co wiedziałam, to to, że muszę trzymać się z dala od moich bliskich, aby ich nie skrzywdzić… Bardzo szybko ułożyłam plan, napisałam do Waszego ojca list:
LETHANAVIR, Bardzo się boję, siedzę obok człowieka, którego chyba zabiłam. Nie pamiętam tego, ale to jedyne wytłumaczenie, bo... Przed chwilą próbowałam wyrecytować wiesz, nie potrafię, a to znaczy, że... Nie, nie napiszę tego! Muszę z tym walczyć, nie mogę dopuścić żeby TO COŚ co teraz jest we mnie skrzywdziło kogoś ponownie... Żeby skrzywdziło Ciebie Was...Xino wczoraj na uczcie rozmawiał o potężnym ksenomancie, który mieszka na tych bagnach. Znajdę go i przekonam, żeby mi pomógł. Mirael
I zaczęłam biec w stronę, gdzie – według mieszkańców wioski – mieszkał ksenomanta… Przytomność odzyskałam, gdy biegłam z ogromną prędkością w stronę przeciwną – widziałam przed sobą zabudowania wioski. Nagle usłyszałam warczenie, znalazł mnie – a raczej nie mnie, a horrora we mnie - burzowy wilk, stworzenie, które żyje, aby niszczyć zło… Teraz to zło było we mnie… Musiałam go zabić zanim przywoła inne wilki, zanim one zniszczą horrora… I mnie… Walcząc z nim nagle usłyszałam Xino, zaraz potem go też zobaczyłam… Krzyczałam, błagałam go, żeby się nie zbliżał, że nie chcę mu zrobić krzywdy, ale on nie słuchał. Mówił do mnie, nawet nie wiem co dokładnie, chyba chciał mnie uspokoić… A potem zobaczyłam, że jest z nim Lethanavir… Nie mogłam, nie mogłam ich skrzywdzić, powiedziałam do Xino, że moją jedyną nadzieją jest ksenomanta z bagien i muszę tam iść sama, bo to zbyt niebezpieczne dla nich i że bardzo ich przepraszam Zaczęłam biec, oni zaczęli mnie gonić, ale byłam szybsza, wiedziałam, że nawet Xino mnie nie dogoni… Po chwili usłyszałam, jak Xino woła coś do Lethanavira, a sam odlatuje w inną stronę. Zatrzymałam się i błagalnym głosem krzyknęłam do Waszego ojca, żeby nie biegł za mną, że nie panuję nad sobą, ale nie posłuchał… Ze łzami w oczach zaczęłam biec dalej, czując, że psychicznie zaraz się rozsypię… Nagle potknęłam się na korzeniu i upadłam. Nie byłam w stanie się podnieść. Płakałam i targały mną dreszcze, byłam w rozsypce. Tak bardzo się bałam, o siebie, o niego… Słyszałam jak się zbliża, ale leżałam w pozycji embrionalnej łkając coraz ciszej… Dopiero jego dotyk sprawił, że oprzytomniałam i błyskawicznie uskoczyłam. Nie mogłam pozwolić mu być zbyt blisko, miałam w głowie obraz mężczyzny, którego zabiłam, jedyne o czym myślałam, to że to mógł być on! Przepraszam Was, dzieci, ale musicie poznać całą prawdę, to wszystko jest bardzo ważne dla historii… Nie miałam siły uciekać… Lethanavir zaczął mówić do mnie uspokajając… Nie pamiętam jego słów, ale pamiętam jak się dzięki nim poczułam… Po raz pierwszy od parunastu godzin poczułam spokój. Gdy mnie objął, poddałam się, tak bardzo pragnęłam, aby ktoś się mną zaopiekował… Pierwszy raz w życiu okazałam przy kimś słabość… A potem mnie pocałował… tak bardzo chciałam się temu poddać, zapomnieć o ostatnich wydarzeniach, ale nie mogłam! Znów powróciły obrazy – martwego człowieka, braku kontroli. Odsunęłam się i znów zaczęłam być czujna. On zrozumiał, przecież widział co zrobiłam – co horror zrobił moim ciałem tamtemu mężczyźnie. Och, nigdy nie przestanę czuć wstydu na myśl o tamtej nocy… oraz na myśl, że Lethanavir wszystko to widział… Stworzył krąg życia, do którego wszedł, abym miała pewność, że będzie bezpieczny, nawet jeśli TO COŚ przejmie kontrolę. Potem wymogłam na nim obietnicę, obietnicę, której – póki co – nie musiał spełniać… Czekaliśmy na resztę… A w tym czasie w moim łonie rosło COŚ... Parę godzin później, głównie dzięki Waszemu ojcu, udało się to zniszczyć… Ale oboje zapłaciliśmy za to ogromną cenę… Jego zapłatą była jego krew, moją – Wy… Bo widzicie dzieci, Wy…nigdy nie będziecie istnieć…
_________________ "nie karmić turystów"
|