Tadaaaam, i tu widzisz, czemu w mojej przygodzie interaktowaliście z taką ilością kobiet. Są dla mnie, hm, naturalne do odegrania, czy to wściekła Sarah, rozkapryszona Gloria czy też słodziutka Wendy ("przepraszam, że nie dałam rady dziś przyjść..."

).
Chyba najciężej było mi pokonać tę barierę w czasie jednej sesji. Warhammer, Bretonnia, jakiś opuszczony pałacyk. I ja, paskudna paskuda, co to pod faceta się podszywa. Niby założenie proste, ale... cholera, co chwila było 'ej, laska, Teo tak mówi czy Ty, bo nie wiemy, czy już oskarżać o podszywanie się pod herbowego szlachcica czy jeszcze nie?'.
Jak dla mnie - jak odpowiedziałam w wątku z pytaniem o wskrzeszanie postaci: można grać, ale póki się ją (postać) czuje. Reszta jest kwestią warsztatu mg/gracza czy jego zaangażowaniem w przygodę. A zsumowane potrafi dać zabójczy efekt. Znaczy, dobry ^^
Lubię grać postaciami męskimi. Po prostu. Lubię ich tworzyć. Bawić się nimi, sprawiać, by nabierali barwy i stawali się żywymi postaciami. W jednej kampanii, którą wciąż prowadzę, najbardziej żywy jest facet imieniem '9'. Był 9 w kolejce do zmiany w ducha i kilku innych równie przyjemnych rzeczy. I przy nim, co dziwne, ani razu się nie pomyliłam z końcówką.
Co do biseksualistów i innych takich - wystarczy dobry obserwator. Chcesz odegrać czirliderkę z pomponami i pstro w głowie? Pomyśl. Przypomnij sobie te tony filmów, w których laski skakały z nimi (pomponami) i niech wróci do ciebie, co wykrzykiwały na meczach czy też do swoich brzydszych koleżanek w miliardach seriali/filmów/innych. Mg według mnie to taki kameleon, który musi umieć wejść graczom do głowy i wiedzieć, jak ich postacie zareagują. A żeby postacie zareagowały, trzeba im 'piaskownicy': utworzonego przez nas środowiska, w które ich wsadzamy i mówimy, by grali. Nie ma prostszej metody na sandbox niż wcale proste przycupnięcie czy to w metrze, na murku przy ruchliwych ulicach i postaranie się wyłapania tych npców, których nam trzeba. Niektórych bierze się z normalnego otoczenia, innych skądinąd. Ale zawsze trzeba umieć właśnie wejść im w głowę, żeby nie palnąć głupstwa - choćby i w postaci złej końcówki czy innego tonu. Jeśli nie wczuwasz się w postać, którą npcujesz, staje się sztuczna i graczom zgrzyta, choćbyś miał piękny wykaz danych im do przekazania.
Najprostsze do odgrywania są dzieci (tak, tak, Charlie, Jankosiu

), które poniekąd są z zasady bezpłciowe. Im jak się wymsknie 'poszłem' czy 'przyszedłam' to każdy starszy przymknie oko, poklepie po głowie, poprawi.