To Hubercie mój styl prowadzenia właśnie Warhammera, bo każdy system powinno się chyba prowadzić trochę inaczej.

Chociażby sesja Monastyru wygląda u mnie trochę inaczej, przynajmniej według mnie.
C.d.n.
--------------
No dobra. Obiecałem, więc piszę.

Uprzedzam, że nie będzie to nic nowatorskiego i oryginalnego. Mój Warhammer wygląda mniej więcej tak:
MECHANIKA
1. Hybryda pierwszej i drugiej edycji. Większośc czerpiemy z ed. 1 (świat, magia), z ed. 2 zapożyczyliśmy np. system walki.
2. Lekko zmodyfikowałem tabele rasowe, aby poszczególne rasy bardziej się odróżniały, bo moim zdaniem różnią się one znacznie a w pierwotnej mechanice tego nie widać.
3. Tabele broni i zbroi niestety moim zdaniem zarówno w ed. 1 jak i w ed.2 są bardzo niedoskonałe, więc mam własne.

Z tego co wiem, wielu MG ma takie.
4. Same podręczniki traktuję tylko jako pewną wytyczną, zbiór partykularnych zasad, które można (nie wszystkie oczywiście) jednak modyfikować, ignorować, naginać itd. Ogólnie nie ma sensu, szczególnie w ed. 2, trzymać się sztywno i ślepo wszystkich reguł.
ŚWIAT
1. Zdecydowanie Dark Fantasy. Każdą inną konwencję w wfrp uważam za herezję.

Czasy panowania starego dobrego Karla F. Są one na tyle ciekawe, że żadne inne nie są mi potrzebne.
2. Mój Warhammer jest zwykły, prosty, ordynarny, brudny, bezwględny, brutalny, samolubny, nieuczciwy, niesprawiedliwy; wypisz wymaluj jak nasz prawdziwy świat. Dobra i piękna w nim jak na lekarstwo. To świat gdzie żądzi Pieniądz, Władza i Żądza, nic więcej.
3. Gracze bardzo dobrze wpasowują się w tą rzeczywistość, nie chcą naprawiać świata, zmieniać go na lepsze. Wręcz przeciwnie, akceptują go takim, jakim jest i czerpią z niego pełnymi garściami. Bezinteresownie nie zrobią w zasadzie nic. Nie stronią od kradzieży, zabójstw, gwałtów. Język używany w moim Warhammerze też nie należy do najgrzeczniejszych. Jaki świat, taka kultura.

4. Wszechobecna korupcja, liczne opłaty, myta, zazwyczaj nadwyraz wysokie.
5. Największym wrogiem zarówno graczy jak i całego Starego Świata jest tzw. wewnętrzny wróg, czyli zepsucie obywateli, oddawanie czci Potęgom chaosu (mnogość wszelakich sekt, kultów), powstawanie nowych religii pomniejszych bóstw, coraz częstsze mutacje, plewienie się hord zwierzoludzi po lasach.
6. Jeśli chodzi o bestiariusz to w zasadzie nie zrezygnowałem z żadnych potworów/istot, nawet tych najbardziej wymyślnych czy fantazyjnych, ale ich występowanie jest baaaardzo ograniczone. Przyjmuję zasadę, że większość bestii ma jakieś swoje środowisko, w którym bytuje. Jesli gracze zapuszczą się w jakieś jaskinie w Górach Krańca Świata, to możliwe że spotkają trolle, zielonych, troglodytów itd. Jeśli przedzierają się przez środek Drak Waldu to może zaskoczyć ich np. mantikora, gryf itp. Jednak jeśli wędrują sobie po kochanym Imperium traktami lub rzekami, no to raczej nie mogą liczyć na takie egzotyczne spotkania. A jeśli kiedyś zapedzą się naprawdę daleko, to może spotkają nawet gigantyczną hydrę czy smoka, choć ponoć żyją one tylko w bajkach. Kto wie?

7. Różnice klasowe, rasowe, rasizm, szowinizm na porządku dziennym. Mimo zdecydowanej przewagi ludzi w całym SŚ, dość często można spotkać przedstawicieli innych ras. Halflingi i Krasnoludy w Imperium. Elfowie w Marienburgu i Bretonii. Krasnoludy w Kislevie. Zdecydowane rozróżnienie "miejskich imperialno-bretońskich" Elfów i Krasnoludów od ich kuzynów z dalekich lasów, gór i państw (Albion, Ulthuan, Loren, twierdze krasnoludzkie).
8. Wewnętrzny rozkład Imperium, każdy myśli tylko o sobie, elektorzy niestety też.
9. Magia obecna. Każdy o niej wie i większość (przede wszystkim prości bogobojni obywatele) uważa ją za coś złego, nawet chaotycznego a już na pewno zbędnego. Oczywiście tzw. magów jest naprawdę niewielu. Wykorzystują swoje zdolności do wlasnych celów, niechętnie dzielą się swoją wiedzą. Magia to po prostu potężne narzędzie, pomagające w zdobyciu władzy i bogactwa. Gracze zazwyczaj spotykają się z magią w postaci rytuałów demonologicznych i nekromantycznych. I raczej nie są zadowoleni z takich spotkań, zwłaszcza, że moi demonolodzy i nekromanci to takie same okazy zdowia, jak ich inni koledzy po fachu. Zawsze śmieszyła mnie ta wizja nekromanty opisana w podręcznikach do wfrp. Taki biedak jak nauczy się np. wskrzeszać coś większego niż mysz, wygląda już jak zasuszony staruszek, wypluwający sobie na każdym kroku płuca, śmierdzący trupem i fekaliami. No ogólnie obraz nędzy i rozpaczy. U mnie takich rzeczy nie ma.
10. Przedmioty magiczne, artefakty, zwoje, błogosławieństwa jak na lekarstwo. Nie mówię, że ich nie ma, ale zdarzają się naprawdę rzadko. Gracze muszą się solidnie namęczyć, żeby zdobyć coś z odrobiną magii. Zazwyczaj taki przedmiot niestety posiada w sobie tą tzw. "niedobrą magię".

To jest świat, w którym na każdym kroku trzeba odsiewać ziarna od plew, dlatego nawet zwykły przedmiot dobrej jakości kosztuje krocie i traktowany jest przez graczy jak skarb, który pieczołowicie pielęgnują. Dlatego gracze bardzo doceniają, to co mają. Szanują każdy miecz i zbroję a "magicznego artefaktu" używają tylko w najczarniejszej godzinie, bo wiedzą że bardzo długo może nie nadarzyć się okazja do zdobycia czegoś nowego.
11. Obłęd. Nie szczędzę graczom pkt obłędu, jeśli są świadkami rzeczy nie z tego/tamtego świata, a wiadomo, że w wfrp można się naoglądać wielu okropieństw, manifestacji chasou itd. itp. etc. Toteż w zasadzie każda doświadczona postać posiada jakiś uszczerbek na zdrowiu psychicznym, jakąś chorobę, ułomność, przypadłość. Nie mówię, że jakąś bardzo złośliwą, ale jednak. Po prostu nie da się być awanturnikiem, poszukiwaczem przygód, bohaterem w tym świecie i nie doświadczyć czegoś ponad swoje siły.
12. Pojęcia mi nieznane i dziwnie brzmiące w wfrp to: sklepy z magicznymi przedmiotami, cywilizowane trolle, wioski liszy, eliksiry uzdrawiające w co drugiej aptece.

To chyba z grubsza wszystko.

Trochę tego wyszło, ale chciałem mniej więcej każdy z ważniejszych aspektów jakoś opisać. Po przeczytaniu tego wszystkiego, widzę że z niektórymi poprzednikami zgadzam się w wielu kwestaich, z innymi w niewielu. Na tym polega urok tego elastycznego systemu. Jak to mi kiedyś ktoś powiedział: "Nie ma to jak warhamiec".
