*Postać stworzona na potrzeby Lineage ][ Jeszcze nie odgrywana na serwerze, więc ciężko stwierdzić jak potoczą się dalej losy postaci. Enjoy

Napisane pod wpływem nagłego przypływu weny ^^*
Tło muzyczne:
http://www.youtube.com/watch?v=G8A2jEHr ... re=relatedFale uderzały o wystające skały, wspinające się klifem wysoko w niebo. Pieniły się u ich podstaw. Z sykiem spływały w dół... Zachodzące słońce barwiło złotem, pomarańczem i czerwienią błękitną toń morza. Promienie rozszczepiały się na miliony kolorów w drobnych kroplach słonej wody. Otulały ciepłym całunem stojącą na szczycie wzniesienia elfkę. Delikatna, morska bryza gładziła czarną skórę, igrała w szarych włosach, raz po raz szarpała ubraniem.. Lodowato błękitne oczy patrzyły w dal.
Zachwycała się pięknem świata. Tak długo nie oglądała nieba. Nie widziała słońca..
Nie czuła powiewów wiatru.. Kropel rozkosznie chłodnej wody na ciele. Była tylko ona i morze. Tak rozległe, tak zmienne... Nic nie mąciło spokoju wieczoru. Przymknęła oczy wdychając świeże powietrze, przechyliła lekko głowę otaczając się ramionami...
Tak chciałaby zapomnieć... Wspomnienia jednak nie pozwalały jej na to.
***
Karczemna piwnica. Cały jej świat. Od wielu dni nie widziała nic poza ścianami z szarego, zimnego kamienia.. Dni? Tygodni? Jakie to ma znaczenie, już dawno straciła rachubę.. Nic poza tymi ścianami, tym stołem, tymi mężczyznami... Tylko to zmieniało się w jej otoczeniu. Co jakiś czas przychodzili inni. Słabe płomyki niewielkich pochodni wydobywały z ciemności pałające żądzą oczy, wykrzywione w lubieżnych grymasach twarze. Otaczali ją, ich wzrok przesuwał się po jej skórze, drżała ze strachu przed nimi. Wiedziała co znaczy ich obecność. Obietnica krzywdy i bólu, cierpienia. Mrok sali przytłaczał ją, oblepiał jak ich spojrzenia, dusił...
Szarpnięcie za maskę. Niemal słyszała rozmarzone westchnienia obecnych w sali. Posłusznie, wyuczonym ruchem, z gracją weszła na stół. Naga.. Z rozpuszczonymi włosami, sięgającymi pasa, kontrastującymi swą bielą z czernią jej skóry. Jasnobłękitne oczy patrzyły błagalnie na nich. Lecz oni nie zwracali uwagi na to spojrzenie.
Pierwsze takty muzyki popłynęły w powietrzu... Zaczęła tańczyć. Widziała jak w ich spojrzeniach rośnie pożądanie, kiedy zaczęła delikatnie kołysać biodrami, poruszać rękami. Krok, cofnięcie się, obrót.. Znała te kroki. Tylko to trzymało ją przy życiu. Kochała taniec. Nawet taki... Nawet tak ubrana. Nawet przed nimi.
Wirowała powoli i powoli wszystko zanikało. Nie było już ich, nie było gryzącego dymu. Nie było dreszczy strachu..
Tylko obojętny chłód w sercu.
Kolejne kroki, obroty.. Pochylała się, odchylała.. Wirowała w tańcu. Tańcu jej życia. Jeśli będzie trzeba, będzie tak tańczyć do końca. Niech ma choć tyle przyjemności... Była tylko ona i taniec. Nie potrzebowała nawet muzyki. Jej ciało samo wiedziało jak się poruszać. Zapadła niemal w trans. Nie usłyszała jak ucichła muzyka... Poczuła tylko czyjeś wielkie dłonie na swoim ciele. Wiedziała, że leży... Ale myślami była daleko. Zatopiona w euforii tańca.. Ale i to minęło, a wtedy pozostała już tylko ciemność, ból i zbolałe od wrzasku gardło.
***
Tak chciałaby zapomnieć... Ale co się stało, to się nie odstanie. To jej przeszłość i nic na to nie poradzi. Wyprostowała się bardziej, jakby chciała swoją pozą dodać sobie otuchy. Wiatr uderzył mocniej, atakując samotną sylwetkę drobinkami słonej wody.
"To właśnie najdelikatniejsze serce zdolne jest do największego okrucieństwa" - nieznośny szept wciąż powtarzał w jej głowie. Słowa tak dawno wypowiedziane, tak głęboko zakopane...
Czy jego śmierć była konieczna? Czy naprawdę była aż tak okrutna...? Przecież nie zrobiła tego dla siebie. No.. Nie tylko dla siebie w każdym razie... Czy do końca życia miała być zabawką?
Wybór był prosty.
Albo ona albo on.
Wybrała siebie. Czy to potwierdza tamte słowa?
Zadrżała, kiedy przypomniała sobie w jakich okolicznościach usłyszała je po raz pierwszy...
***
Przebiegła wzrokiem po papierach rozłożonych na biurku, nerwowo obracając w palcach nieodpieczętowaną wiadomość. Jej spojrzenie zatrzymało się na raportach dotyczących szkolenia tej młodej ślicznotki.
"RAPORT z PRZEBIEGU SZKOLENIA SHIAVANAE SALVANI
Etap pierwszy - "Najdelikatniejsze serce"
Kandydatka mimo wyraźnej słabości i nieudolności napastnika wzbraniała się przed skrzywdzeniem go, choć mogła to być jedyna szansa na uratowanie jej ojca. Nie widziałam do tej pory nikogo tak sparaliżowanego perspektywą zabicia, choćby w obronie ukochanej osoby.
To takie serca zdolne są do największego okrucieństwa.
Przekazałam jej to. Chyba nie zrozumiała.
W ciągu tygodnia rozpocznie się drugi etap.
Ahelamaitae"
Świetnie się zapowiada. Będzie naprawdę świetna w tym zawodzie.
"RAPORT Z PRZEBIEGU SZKOLENIA SHIAVANAE SALVANI
Etap drugi - "Poznaj swoją broń"
Kandydatka po miesiącu zapoznawania się ze swym przyszłym Biczem nie przejawia żadnych oznak urazów psychicznych jak i długotrwałych urazów fizycznych.
Blizny - jak się obawiałam - pozostały nieuniknione, jednak nadal będzie w pełni sprawna. Wie już co potrafi Bicz, czas na ostatnią próbę.
Ahelamaitae
P.S.: Wiedzcie, że zaszczytem i radością było służyć z Wami i dla Was."
Drżącymi palcami złamała pieczęć, przeczytała wiadomość raz... i drugi... i jeszcze. Zgniotła kartkę w dłoni i wraz z pozostałymi papierami dotyczącymi Shiavanae Salvani wrzuciła do kominka. Byłaby naprawdę świetna w tym zawodzie, gdyby nie była tak głupia. Przez tą młódkę straciły jedną ze swych Sióstr. A każda jest na wagę złota, gdy pojawia się coraz mniej zdolnych do walki Biczem. Gdyby przeszła próbę przynajmniej nie byłaby to daremna strata. Rodzina już się nią odpowiednio zajmie. Niezdolna do bycia kapłanką, niezdolna do bycia zabójczynią. Najlepiej żeby zabili ją od razu, będą mieli z głowy.
I z taką myślą nakreśliła notatkę do rodu Salvani.
W kominku dopalał się właśnie przeczytany przed chwilą zwitek pergaminu...
"RAPORT Z PRZEBIEGU SZKOLENIA SHIAVANAE SALVANI
Kandydatka nie była w stanie unicestwić swej mentorki za pomocą Bicza.
Zawiodłam.
Nasze dusze kiedyś się spotkają w służbie naszej Pani,
Ahelamaitae"
***
Zapadła noc.
A ona, stojąc samotnie na szczycie wzniesienia drżała na wspomnienie furii w jaką wpadła starszyzna rodu. Sprzedali ją temu... temu człowiekowi od uciech, by tylko się jej pozbyć. To przez niego nie widziała tak długo świata, to przez niego tak ją traktowano.
Przesunęła dłonią po masce na twarzy.
Tego już nie zdejmie. Tylko on potrafił to zdjąć.
Myślała, że jeśli go zabije stanie się wolna...
A nadal jest więźniem. Już nie jego, a tego przeklętego czegoś.
Spod maski imitującej oszpeconą, brzydką twarz spłynęła pojedyncza łza.
Szkoda, że nikt nie będzie mógł ujrzeć jej taką, jaka jest naprawdę...
**********
Shiavanae Salvani
Rasa: mroczna elfka
Wiek: ok. 20 lat w ludzkiej mierze
Włosy: białe
Skóra: czarna
Oczy: bardzo jasny błękit
Wykształcenie:
- podstawy kapłaństwa
- podstawy walki
- taniec
Nastawienie wobec otoczenia: nieufna, niepewna, chłodna, boi się mężczyzn oraz przedstawicieli swojej rasy